Kwiecień jest jednym z najważniejszych miesięcy w historii marki Volvo. 94 lata temu była to chwila prawdy dla niewielkiej manufaktury w okolicach szwedzkiego miasta Göteborg, która właśnie ukończyła montaż swojego pierwszego samochodu.
Volvo już na samym początku istnienia wykazało się ekstrawagancją i odwagą, bo czymże innym było zaproponowanie mieszkańcom zimnej, wietrznej i deszczowej Skandynawii kabrioletu? Takim właśnie był model ÖV4 zwanego Jakobem, napędzany silnikiem 1.9 litra, którego 28 koni mechanicznych mogło rozpędzić pojazd do 90 km/h. Pełna nazwa pojazdu brzmiała Öppen Vagn 4 cylindrar (pl. Otwarty pojazd z czterema cylindrami), co rozwiewało wszelkie wątpliwości klientów. Chociaż pewnie i tak znalazł się dowcipny gagatek, który dopytywał o ilość cylindrów. I o dach. Ten pojawił się dosyć wcześnie, bo jeszcze przed pierwszymi odmrożeniami twarzy szwedzkich kierowców. Zapytacie, dlaczego nie było go od samego początku? Odpowiedź jest prosta – było taniej.
Dzięki mieszance odważnych jak i rozważnych decyzji, marka przetrwała pierwszy w swojej karierze kryzys. Akurat padło na ten wielki z lat 20, kiedy to z dnia na dzień z rynku Stanów Zjednoczonych wyparowało 30 miliardów dolarów, Al Capone zaczął karmić bezdomnych i nawet ktoś skoczył z wieżowca. Nie było łatwo, ale dzięki produkcji rocznej rzędu 2000 pojazdów, marka zaczęła się rozwijać i… wybuchła wojna.
Krótko po drugiej wojnie światowej wszedł do produkcji kompaktowy, tani i ekonomiczny PV444, który w mgnieniu oka zyskał olbrzymią popularność i przeistoczył Volvo z firmy lokalnej w globalną. I w tym przypadku nazwa pojazdu była skrótową informacją, ponieważ oznaczała 4 cylindry, 40 koni mechanicznych i 4 miejsca siedzące. Tylko biegi akurat były 3. Co ciekawe, w tym modelu nowoczesne pasy bezpieczeństwa (biodrowo-ramienne), były montowane już w 1957 roku, co dało grunt pod przekonanie o bezpieczeństwie samochodów Volva. Opinia ta z latami się utrwalała, wraz z późniejszą produkcją solidnych pojazdów Amazon 100 i Amazon 200.
Kolejnym momentem przełomowym było wykupienie części Volva, odpowiedzialnej za produkcję samochodów osobowych, przez amerykański koncern. Dolary USD wspomagały szybki rozwój firmy w latach 1999-2009, doprowadzając do powstania jednego z najpopularniejszych obecnie modeli – XC90 i dając podwaliny teorii spiskowej o amerykańskiej fascynacji liczbą „9”.
Niestety kolejny kryzys spowodował, że Amerykanie stracili zainteresowanie europejskimi markami i rozpoczęli wyprzedaż, na której skorzystała chińska spółka Geely. Jak łatwo można się domyślić, przewidywano szybki upadek Volva, który zaginie w dalekiej Azji i zamiast produkcji samochodów o napędzie elektrycznym, będzie zmuszony do produkcji riksz o napędzie mięśniowym. Nic bardziej mylnego, jak mawia inteligencja. Marka stała się bardziej niż kiedykolwiek samodzielna technologicznie. Zaczęła produkować własne silniki, systemy elektroniczne i platformy podłogowe. Podwojenie sprzedaży pozwoliło na pomnożenie fabryk przez 3 i utworzenie licznych wytwórni silników i montowni. Wszystko to utrwaliło pozycję Volva w ekskluzywnym segmencie samochodów premium, gdzie widzimy go dzisiaj.
źródło: www.volvocars.pl